Ludwik Zamenhof

obraz namalowany przez artystkę

   Był koniec lata 1872 roku. Ludwik miał prawie trzynaście lat. Czuł się całkiem dorosły a w grudniu oficjalnie miała się odbyć uroczystość Bar Micwy, która to potwierdzi. Dwa lata temu napisał sztukę teatralną „Wieża Babel, czyli tragedia białostocka w pięciu aktach”. Uważał bowiem, że główną przyczyną nieporozumień i sporów między ludźmi jest język. Wciąż rozmyślał jak to zmienić.

   Tego dnia matka biegała między straganami na rynku, szukając najlepszych kartofli na obiad, ryby a także dobrego sukna na garnitur, w którym miał się pojawić na swojej Bar Micwie. Ludwik był tym żywo zainteresowany, ale oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał. Udawał, że towarzyszy matce wyłącznie po to, aby pomóc dźwigać zakupy i dlatego ciągle rozglądał się na wszystkie strony chłonąc gwar rynku.

   Pod fontanną stało dwu cygańskich chłopców. Wołali do nadchodzącego trzeciego:

- Aw kia mande! *

   Z drugiej strony matka łajała jakiegoś łobuziaka:

- Huncwocie jeden, jakże wyglądasz! Spójrz tylko, cała koszula w błocie! Już ja powiem ojcu a wtedy popamiętasz!
- Ty nie zabud`,
- Ty takoż. – wołała miejscową mieszanką rosyjskiego i białoruskiego jedna koleżanka do drugiej.

   Ludwik odwrócił za nimi głowę, bo obie wesołe i urodziwe jak rzadko, z warkoczami do pasa, które fruwały wokoło ich postaci przy każdym energiczniejszym ruchu. Z zapatrzenia wyrwał go głos matki:

- Ludwik, gash hena Bad ze yahalom otcha.**

   Podszedł aby obejrzeć płótno, które wybrała. Uchem złowił śpiew starego tatara, siedzącego na stopniach ratusza. Trzymał on w ręku kobyz i przeciągając smyczkiem po dwu strunach, śpiewał:
„Yazgi yangir yavgan cakta tamci bulasim kile
Tamci bulip kirfigine tamip kunasim kile
Yazgi sirin cecek atgac, sirin uzesim kile
Sirin ceceklerin uzip singa biresim kile”

   Po powrocie z zakupami zastali w domu jednego z krewnych mieszkającego na co dzień daleko w lasach. Zawsze kiedy był w Białymstoku wpadał do rodziny na Złotą. Chłopiec bardzo go lubił, starszy pan bowiem traktował go poważnie. Uważał, że z dzieci wyrastają mądrzy dorośli, jeśli im na to pozwolić. Był człowiekiem zakochanym w swoim lesie, o którym snuł przepiękne opowieści w godzinie zmierzchu.

   Tego wieczoru rozgadał się o ptakach. Ludwikowi skojarzyły się te gawędy z ludźmi, ich zwyczajami i językami.

- A żebyś wiedział chłopcze! Zupełnie podobnie. Tylko ptaszki są czasem mądrzejsze. Możemy się od nich uczyć.

- Na przykład czego wujku?

- Na przykład zgody. Wiele gatunków żyje nie tylko obok siebie ale w ścisłej symbiozie***. Wspólnie fruwają w jednym, mieszanym gatunkowo stadzie, pomagają jeden drugiemu zdobywać pokarm i ostrzegają się przed niebezpieczeństwem.

- Och! – wyrwało się oczarowanemu chłopcu. – Ale jak one się porozumiewają? Przecież mówiłeś, że są z różnych gatunków, więc mają różne języki tak jak my ludzie. Wiesz wujku, długo o tym myślałem chodząc ulicami naszego miasta i słuchając tych wszystkich, tak różnych języków – wyznał. – Marzy mi się aby wszyscy ci ludzie mogli się lepiej porozumieć, mieli jeden język, jak wtedy, kiedy dopiero zabierali się do budowania wieży Babel. Gdyby nie ludzka pycha Bóg nie pomieszałby nam języków – westchnął.

- Dobrze kombinujesz synku – wuj poklepał chłopca po ramieniu. – Ptaszki wymyśliły taki język.

- Ojej!

- Tak, malutkie mysikróliki, dzięcioły, kowaliki, sikorki i pełzacze, tyle ich różnych, a tworzą jedno stado i mają wspólny język. Oprócz swoich własnych. Prosty, bo potrzebny im do kilku podstawowych rzeczy.

- A do czego on im potrzebny?

- To język kontaktowy. Służy do ostrzegania, nawoływania się, gdzie kto w danej chwili poleciał i wołania: - „chodźcie znalazłem jadło!”

   Starszy pan długo jeszcze opowiadał a Ludwik słuchał, słuchał. Furkotały mu potem te ptaki we śnie a ich świergoty zamieniały się w słowa…

* Chodź tutaj (Romski)
** Ludwiku, chodź tutaj, ten materiał jest chyba odpowiedni dla ciebie (matka)
*** Symbioza - zjawisko ścisłego współżycia dwóch, lub więcej gatunków, które przynosi korzyść każdej ze stron

praca wykonana przez dzieci